logo
:: Prozy :: Ucieczka

Ucieczka
Dziewiąte opowiadanie - prawdziwa historia
  
    Niespodziewane spotkanie
  
    Tego dnia Joasia przebudziła się wyjątkowo wcześnie. Drobne krople deszczu delikatnie muskały szyby okna. „Będzie ponury i dżdżysty dzień” – pomyślała.
   Przyglądając się łóżku, zauważyła, że na miejscu starego lśni nowy szczebel.
- W jaki sposób ojczym, w tak krótkim czasie, zdołał naprawić łóżko? – szepnęła zdziwiona. Po odmówionej porannej modlitwie bezszelestnie opuściła pokój. Pod płytą kaflowej kuchni rozpaliła ogień, nastawiła wodę na herbatę, a mleko na płatki owsiane. „Siostry zjedzą ciepły posiłek przed pójściem do szkoły”
– pomyślała mieszając w garnku.
- Pobudka! – krzyknęła, jednocześnie uchylając drzwi do pokoju, gdzie spały siostry. – Śniadanie na stole!
   Pierwsza wstała Hania. Podbiegła do przygotowanej przez Joasię miski z ciepłą wodą, obmyła twarz, po czym zasiadła za stołem.
   W tym momencie przyszła matka.
- Dzień dobry, już nie śpicie? – spytała retorycznie. Odruchowo uniosła rękę i spojrzała na zegarek, który od dawna widniał na jej przegubie niczym największy skarb.
- Dzień dobry – odparła Joasia. – Chciałam, aby mama dzisiaj pospała dłużej.
- E, tam – powiedziała rodzicielka siadając za stołem. Siostry, ziewając na przemian, stały w uchylonych drzwiach. Po śniadaniu opuściły dom zabierając ze sobą parasolki. Joasia zaczęła zastanawiać się, w jaki sposób odpowiednio porozmawiać z matką. „Na pewno będzie na mnie zła” – pomyślała.
- Coś taka małomówna? – głos matki odbił się echem i wydawało się, że okrążył całą kuchnię.
- Chciałabym z mamą porozmawiać – zaproponowała nieśmiało Joasia.
- Tylko nie o ojcu, bo mam dosyć waszych awantur – skrzywiła się matka.
- Usiądź mamo na chwilkę przy mnie.
- O co tym razem chodzi? – chrząknęła kobieta tonem jakby nie miała ochoty na jakąkolwiek pogawędkę.
- Poznałam kogoś – oznajmiła Joasia z wypiekami na twarzy.

- Nie strasz mnie! – wykrzyknęła matka. Błyskawicznie ułożyła dłoń w okolicy serca, a potem nagle przysunęła się z krzesłem bliżej córki.
- Wszystko w porządku, mamo?
- Dobra, dobra. Kogo poznałaś? Natychmiast gadaj!
- Leśniczego.
- Nic dziwnego – rodzicielka zakołysała głową – bez przerwy kręcisz się po lesie, to musiałaś w końcu go napotkać – z nutą ironii w głosie skwitowała wyznanie córki.
- Miły…
- Rozmawiałaś z nim? – kobieta zmarszczyła czoło.
- Jasne. Ma na imię Jerzy.
- Ten leśniczy? Matko kochana! – wykrzyknęła. – On jest wdowcem z gromadą dzieci! Czyś ty oszalała?!
- Nie rozumiem, dlaczego mama podnosi głos?
- Zabraniam ci chodzić po lesie, spotykać się z nim i…
- Chwileczkę, co mama ma Jerzemu do zarzucenia?
- Widziałam go tylko raz w życiu, jak byłam z mężem po asygnatę na drzewo…
- Reszta to ploty i domysły?
- Po pierwsze, ten pan jest o wiele lat starszy od ciebie. Po drugie, nie życzę sobie zadawania się z kimś takim jak on, co ma już sporo dzieci. Liczyłam dzieci, które kręciły się po domu – rodzicielka wyciągnęła dłoń i zaczęła przekładać palcami. – Nie ważne ile – westchnęła opuszczając rękę – po trzecie…
- Niech mama przestanie! Po co zaraz awantura? W takim razie komunikuję, że jutro jestem z nim umówiona i pójdę na to spotkanie.
- Zabraniam! – krzyknęła matka. – Rozumiesz?!
- Nie rozumiem! – odpowiedziała córka, po czym wstała od stołu kierując się do drzwi.
- Dokąd to?
- Skończyłam przecież rozmowę...
- Ale ja nie – matka zmieniła ton głosu – siadaj i mów, o co ci tak naprawdę chodzi…
- Mamo – zaczęła pewnie nastolatka – przecież nie ma twojego męża, możemy spokojnie porozmawiać. Nie uważasz?
- Przepraszam, poniosło mnie. Zależy mi, abyś nie wpadła w jakieś tarapaty
– kobieta próbowała usprawiedliwić swoją furię.

- W porządku. Chciałam tylko zapytać o leśniczego. Jednak już wszystko mama powiedziała i to mi wystarczy.
- Skończyłaś? To teraz ty posłuchaj i nie przerywaj.  Nie dla swojego widzimisię zabraniam… Jak znam życie, to wiem, co może wyniknąć z takich spotkań…
- Przestanie mama?
- Lepiej idź po gazetę. Ja pójdę w niedzielę do kuzynki, może pomoże w poszukiwaniu pracy dla ciebie – matka zmieniła raptownie temat.
- Widzę, że mamie też zależy, abym wyrwała się z domu?
- Zależy, nie zależy, ale ojcu nie opowiadaj o leśniku.
- Ojczymowi? W życiu! Wczoraj widział nas przy ogrodzeniu…Mamo, a co ma do mnie ojczym?
- Jak to, co?
- Nie rozmawiajmy lepiej o nim, proszę.
- Zaraz, zaraz – kobieta wbiła świdrujący wzrok w Joasię – a to, co?
- To? – dziewczyna spojrzała na lekko odsłonięte ramię. – Ojczym uszczypnął mnie wczoraj.
- Uszczypnął? Czyżby? Czy to nie sprawka leśniczego?
- O czym mama mówi? – zdziwiła się Joasia z wypiekami na twarzy. Wydawało jej się, że matka wymaga od niej, aby czuła się w tym momencie winna spotkania leśniczego. Błyskawicznie zasłoniła ramię.
- Jutro masz z domu nie wychodzić! Zrozumiałaś?! – rodzicielka pogroziła córce palcem, potem wstała od stołu i wyszła na podwórko.
Dziewczyna nie myślała słuchać matki, gdy dowiedziała się, że Jerzy nie jest żonaty. „Nie wiem, po co ta cała awantura, przecież nie wychodzę za mąż”
– myślała.
   Dzień minął błyskawicznie. Matka nie wracała do tematu drażliwej rozmowy, a córka nie pytała jej więcej o leśniczego. Późnym wieczorem ojczym wrócił z pracy. Pasierbica błyskawicznie zamknęła swój pokój na klucz. Choć nie podsłuchiwała słyszała szepty, które dochodziły z sąsiedniego pomieszczenia. Dziewczyna miała już wyrobione zdanie na temat podsłuchiwania: „Jeśli nie do mnie kierowane są słowa, nie słucham. Jeżeli nie jestem mile widziana, unikam tych miejsc i nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą. Nigdy pierwsza nie atakuję i nie wyśmiewam niedoskonałości ludzkiej.”

   Nazajutrz z rana wydawało się, że w powietrzu znajduje się coś radosnego, dobrego, jakieś pozytywne fluidy, które sprawią, że dzień będzie dla wszystkich bardzo udany. Słońce dumnie roztaczało swe delikatne promienie po nieboskłonie, a ozdobione kilkoma pierzastymi chmurami wyglądało dostojnie. Dziewczyna kochała taki uspokajający widok i napawała się nim całą duszą.
- Zejdź na ziemię – usłyszała głos ojczyma, który niepostrzeżenie zatrzymał się przy niej – tam nie znajdziesz zajęcia – rechotał ukazując dwa górne zęby. Nastolatka milczała.
- Patrzcie jaka ważna, a może bozia odebrała ci mowę? – kpił zanosząc się dzikim śmiechem.
   Dziewczyna postanowiła pójść do pobliskiej wioski i kupić gazetę. Najpierw szła ścieżką, potem polną drogą, obserwując przepiekaną, jesienna naturę. Po pół godzinnej wędrówce sklep miała w zasięgu ręki. Po chwili trzymała już w rękach regionalną gazetę.
„Zaraz ją przeczytam” – pomyślała idąc wolnym krokiem w kierunku domu.
   Usiadła na kamieniu, do połowy wrośniętym w ziemię. Rozłożyła gazetę na stronie ogłoszeniowej. Była zawiedziona jej lekturą. „Bez pomocy mamy i kuzynki nie dam rady znaleźć jakiejkolwiek pracy” – pomyślała.
   Kiedy starannie składała swój zakup, usłyszała warkot motocykla. Poderwała się z kamienia i spojrzała w kierunku narastającego z każdą chwilą hałasu. Po zielonej, charakterystycznej kurtce rozpoznała Jerzego.
- Dzień dobry! Co za spotkanie! – trysnął szerokim uśmiechem.
- Witam! – odrzekła Joasia.
   Mężczyzna postawił motocykl na, specjalnych do tego celu, metalowych nóżkach i podszedł do dziewczyny.
- Witam, witam – mówił podając jej dłoń. Nastolatka nieśmiało wyciągnęła swoją, a on ujął ją i przyłożył do ust. – Jaka piękna i delikatna – szepnął. Kiedy dłuższą chwilę nie puszczał jej ręki Joasia błyskawicznie wyszarpnęła ją z uścisku i ukryła za plecami.
- Zwyczajna – wyszeptała rumieniąc się.
- Kupiłaś gazetę? – zapytał.
- Tak – machnęła nią przed oczami leśniczego, a następnie schowała do kieszeni marynarki.

- Jadę tam, gdzie niebawem będzie zrąb. Pojedziesz ze mną?
- Zrąb? – powtórzyła ze zdziwieniem słowo, które usłyszała po raz pierwszy w życiu.
- Opowiem ci na miejscu – odparł mężczyzna, po czym podszedł do motocykla i energicznym ruchem pchnął za kierownicę. Silnik zaśpiewał metalicznym głosem. – Siadaj i mocno trzymaj się! – krzyknął.
   Dziewczyna objęła w talii leśniczego, uznając, że nie jest to jakiś grzeszny czyn. Mknęli polną drogą, po chwili skręcając w nieznany Joasi odcinek lasu.
Po kilku minutach mężczyzna zatrzymał motocykl, zgasił silnik. Pojazd oparł o drzewo. Po chwili wyciągnął rękę i zamaszyście zatoczył nią okrąg.
- Spójrz, tu będzie odbywał się zrąb. Może inaczej: wyrąb drzew. Najpierw, od jutra, wejdą robotnicy, aby powycinać te wszystkie krzaki. Innymi słowy: uporządkować poszycie lasu. Gdy ułożą gałęzie w małe stosy, wtedy wszystkie je spalą po to, aby można było bezpiecznie dalej pracować.
- Czy pozostanie tu gołe pole? – zapytała zdziwiona Joasia.
- Nie, wiosną na tym miejscu posadzimy młode sadzonki drzew.
- Masz ciekawą pracę – powiedziała dziewczyna.
- Tak, codziennie obcuję z przyrodą. Popatrz, to jest sosnowy las – tłumaczył
– chociaż na pewno zauważyłaś kilka świerków.
- Znam kilka gatunków iglaków, nie wszystkie – przyznała z lekkim zażenowaniem - nie to jest w moim przypadku najgorszy problem.
- Więc co nim jest? – zapytał Jerzy.
- Chciałabym już nigdy nie zabłądzić w lesie.
- Trzeba uważnie obserwować drzewa, poszycie, jak świeci słońce, a przede wszystkim nie zapuszczać się w nieznane miejsca.
Jerzy podszedł do najbliżej rosnącego drzewa.
- Spójrz. Prawie każde drzewo od strony północnej porośnięte jest mchem. Gdy będziesz uważnie obserwować korony drzew zauważysz, że są lekko pochylone na południe, iż z tej właśnie strony jest więcej gałęzi.
- Jaki ty jesteś mądry – powiedziała z uznaniem Joasia.
- E tam, mądry... To moja praca.

- I skromny. Na mnie już czas. Mógłbyś odwieźć mnie pod dom?
- Jakby inaczej – zgodził się bez wahania. – Spotkamy się jeszcze? Nie wszystko przecież opowiedziałem ci o drzewach...
- Jasne, ale nie dzisiaj.
- Może jutro?
Dziewczyna zastanawiała się, w jaki sposób wymknie się z domu.
- Chciałabym, lecz nie wiem, czy będę mogła…
- Rodzice ci zabraniają?
- No, coś ty…
- Może przyjadę do twojego domu? Porozmawiam z rodzicami. Co ty na to?
- Może nie. Będę o trzynastej koło ogrodzenia – rzuciła pośpiesznie.
- Dobrze – ucieszył się Jerzy uruchamiając motocykl.
   Wkrótce na swym stalowym rumaku podjechał pod ogrodzenie domu Joasi przypominając jej o jutrzejszym spotkaniu.

Olsztyn, 2010-12-17

Dodał(a): Teresa "Kalwara" Bojanowska
Dnia: 12 maja 2012, 08:31

Wszystkie materiały zawarte na stronie są autorstwa Teresy "Kalwary" Bojanowskiej.
Copyright © 2008-2024 www.bojanowska.com.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Ilość odwiedzin: 277816.